Geneza konkursu daj się poznać
Było sobotnie, zimowe popołudnie. Na pewno sobotnie – był śnieg. Chwila przerwy po ciężkim tygodniu przy projekcie, idealny czas na zrobienie prasówki, nawet narzeczona czyta swoje portale grzejąc się pod kocem. Feedly włączony, godzinka czasu, trzeba mieć trochę elektronicznej przyjemności – taki zawód. Między jednym blogiem a drugim przerwa na scorlnięcie facebooka. Ktoś coś ugotował i wrzucił zdjęcie, ktoś inny ma psa, albo coś z psem gotuje. Kilka grup postuje swoje wpisy, kilka osób na tych grupach się radzi. I na jednej z nich ktoś wrzuca link.
Znajome nazwisko. Aniserowicz, skądś gościa kojarzę! Chyba jeszcze w czasach studenckich znalazłem jego bloga, przejrzałem wówczas, niby ciekawe, tylko te Microsofty, dotnety, nie było javy, nie było webu. Ale ostatnio wszystko wygląda nieco inaczej – w końcu trafiłem na programistyczny blog z życiowymi wpisami! I to od razu z grubej rury, o lojalności w IT. O tym, jak zmieniać pracę z klasą, jak patrzą na to Twoi koledzy z teamu, jak się zachować żeby nikt nie zapamiętał Cię jak ostatniego buraka uciekającego za multisporta z dnia na dzień. Ponad setka komentarzy ludzi z doświadczeniem większym niż moje. Dodałem suba do rss, poczytałem wpisy, przemyślałem pewne rzeczy. Profit 😉
Minął tydzień czy dwa i Maciek wrzucił na bloga informacje o swoim startupie – konkursie #dajsiępoznać. O co chodzi? Obierz temat projektu, znajdź chwilę i zacznij go realizować. Wrzucaj kody na githuba, opisuj etapy na swoim blogu, promuj swoje wpisy i bądź słynnym blogerem… heh. Ciekawe kto będzie mnie czytał. No ale projekt, może by coś zrobić? I tak chciałem pogrzebać w Springu MVC, zoptymalizować hibernate’a, przygotować sobie javowy stack pod jakiś startup weekend, to może się zapiszę? Zawsze będzie jakiś bat nad sobą motywacja! W sumie mam trochę czasu, co mi tam. Pojawiła się ciekawa szansa, trzeba tylko po nią sięgnąć.
Zgłosiłem się. Założyłem tag na blogu. Zacząłem myśleć o projekcie. A potem wszystko stało się lawinowo. Też tak macie, że szanse nie lubią być samotne? Że w pewnym momencie dostajecie ich tyle, że musicie wybierać i czerpiecie z tego przyjemność? Podjąłem decyzję o zmianie pracy, odbyłem kilka rozmów i wybrałem świetną opcję. Otworzył się lektorat z niemieckiego, więc zapisałem się na kurs. Dodatkowo speaking z angielskiego żeby FCE nie poszło w las, jako że pracowałem ostatnio tylko po polsku. Do tego siłownia, bo bez tego nie wysiedzę w fotelu. Książka w tramwaju (czekam na przesyłkę książki o Musku od MamStartup, już nie mogę się doczekać aż dojdzie!). Kilka innych rzeczy. Jest moc, dwie kawy dziennie od miesiąca to standard 🙂
Co w takim razie z projektem? Wpisy będą rzadziej. Ale będą! Nie chcę nagród, chyba że kiedyś wyjdziemy na piwo z uczestnikami konkursiwa. Moją nagrodą niech będą komentarze na tym blogu, jeśli uznacie że cokolwiek jest tu dla Was wartościowe. Zrobię coś prostego, co potem będę rozszerzał. Przygotuję sobie stack pod szybki projekt bądź startup weekend. Możemy się wspólnie tym bawić, rozgrzebywać, niech przyniesie to fajny rezultat. Nie będzie tu miejsca na perfekcjonizm, obszerne testy i idealnie napisany kod. Zrobimy coś zwinnie i na luzie, w końcu to ma być zabawa. Od idealnego lepsze jest skończone. Amen.